Już od ponad roku PhotoAiD ma biuro w Santa Cruz de Tenerife. Każda osoba z firmy może pojechać na 2-3 tygodniowe workation. Niektórym tak się podobało, że byli już po kilka razy. Mnie spodobało się na tyle, że się na Teneryfę praktycznie przeprowadziłem. Jesteś ciekaw, czy Tobie też by się spodobało i jak to na co dzień wygląda?
7:00
Słońce wschodzi mniej więcej o tej porze przez cały rok. Dobrze wstać razem z nim, bo słońce to podstawa. Minimum +30 punktów do zadowolenia z życia na start 🙂
Jeśli ktoś zaczyna pracę później lub pracuje bardziej asynchronicznie, może sobie zrobić spacer – np. do portu czy wzdłuż promenady. Niektórzy robią też mały workout – na zewnątrz lub w biurowej siłowni. Do dyspozycji jest też rower.
Jak ktoś je śniadania, to ma do dyspozycji dużą, wygodną kuchnię ze wszystkimi sprzętami. Może też zejść na dół do jednego z wielu barów. W budynku obok jest piekarnia ze świeżym pieczywem.
Jak ktoś śniadania je później (czyli de facto jada lunche), może od razu przystąpić do pracy. Do biura nie jest daleko, raptem parę kroków 🙂 Nasz 300-metrowy apartament dzieli się na część mieszkalną i biurową, które łączy korytarz.
8:00
Czyli w Polsce jest już 9. Niektórzy mają wtedy spotkania planująco-synchronizacyjne z innymi PhotoAiDersami pracującymi zdalnie. W biurze jest kilka pomieszczeń, więc rozmawiający nie przeszkadzają sobie. Jest szybki internet, wygodne stanowiska – stacje dokujące, monitory, duże biurka, itd. – czyli warunki konieczne do dobrej pracy są spełnione. A wisienką na torcie jest panoramiczny widok na ocean i góry. Lujo 😉
12:00
Zwykle w okolicach tej godziny ludzie robią sobie lunch/drugie/pierwsze “śniadanie”. Otwarte są już praktycznie wszystkie lokale gastronomiczne i nie trzeba się ograniczać do kawy/bocadillo/tortilli. Już w samym budynku są dwa lokale gastronomiczne godne polecenia. A w promieniu 300 metrów tuzin kolejnych.
Można też oczywiście jedzenie zrobić w kuchni w biurze. Jak jest więcej osób, to przynajmniej niektóre posiłki jadamy wspólnie w takiej czy innej podgrupie.
13:00
Bycie w jednym miejscu stwarza okazję do bezpośredniej współpracy. Zdarza się, że w biurze są osoby z tego samego działu, które do tej pory współpracowały tylko zdalnie. Współpraca na żywo jest super doświadczeniem.
Niezwykle inspirujące są też wymiany pomysłów między osobami, które do tej pory nie miały ze sobą do czynienia; świeże spojrzenie na to, co dana osoba robi, można pomóc coś usprawnić, wymienić się doświadczeniami.
Jednym z powodów, dla których zdecydowaliśmy się otworzyć to egzotyczne biuro, była możliwość robienia najlepszego na świecie onboardingu. Osoby tak onboardowane nie tylko są zachwycone, ale też wchodzą głęboko w rozumienie firmy i swojej w niej roli. Często pojawiają się spontaniczne punkty, np. po serii 45-minutowych setów z 10-minutowymi przerwami, idziemy na mini górską wycieczkę i dalej prowadzimy onboarding w luźnej formie.
Zdarza się, że płynnie przejdzie to w wieczorne siedzenie na tarasie.
16:00
Jeśli ktoś pracował od rana, to mniej więcej teraz ma już “wolne”. Niektórzy mogą i wolą pracować super rano i zrobić sobie przerwę w środku dnia, niektórzy na “drugą zmianę”, jednak większość osób pracuje standardowo w jednym bloku.
Po pracy nawet zimą jest jeszcze jasno i wiele można zrobić. W tygodniu ludzie raczej ograniczają się do bliższych wypraw – na plażę, małą (lub trochę większą) wycieczkę rowerową lub po prostu na miasto. Bo trzeba dodać, że Santa Cruz jest pełnoprawnym miastem – razem z sąsiednią La Laguną ma ok. 400 000 mieszkańców. Jest tutaj filharmonia, rafineria (tak, tak – wyrafinowane miasto!), wieżowce, tramwaje, itd.
W okolicy znajduje się jeden z przyjemniejszych parków jakie widziałem – Garcia Sanabria. Przejście się po nim, poczytanie książki, joga, slackline – to wszystko tutaj smakuje super. Jest też mnóstwo miejsc do jedzenia (i picia). Santa Cruz to nie jest typowa wakacyjna lokalizacja pod turystów – ci są raczej w “kurortach” na południu wyspy.
Można też zejść i zagrać w porcie w speedmintona. Pojeździć na desce. Można zarezerwować kort do gry w tenisa czy jego hiszpańskiego kuzyna – super fajna gra! – padla.
W weekend, lub jeśli ustalimy to sobie inaczej to w inny dzień, można zrobić większą wycieczkę.
Tutaj dużą popularnością cieszy się wulkan Teide, który ma prawie 4000 metrów wysokości nad poziomem morza (a właściwie oceanu). A że znajduje się ono u jego stóp, to wysokość względna jest naprawdę imponująca. Mimo że znajdujemy się w okolicach zwrotnika, to na szczycie można trafić na śnieg.
Osobiście polecam góry Anaga. Te góry mogą oczarować oczy duszy.
20:00
To magiczna godzina, bo wtedy ponownie otwierają się restauracje (zamknięte na czas sjesty, chyba jednak troszkę bezsensownej). Można więc pójść wspólnie na jakieś jedzenie czy napić się czegoś. W okolicy jest wiele barów, winiarni, wermutowni, lepszych i gorszych knajp (mamy czarną i białą listę różnych lokalizacji).
Można też przejść się na wieczorny spacer wzdłuż oceanu czy na koncert do Auditorio. Czasami koncert przychodzi do nas sam – z jednej z wielu okazji miasto organizuje różne imprezy w niedalekim sąsiedztwie, więc chcąc nie chcąc się w nich – przynajmniej słuchowo – uczestniczy. A bywa grubo. W skrajnym przypadku jest to drugi po Rio karnawał na świecie, gdzie impreza trwa parę dni, praktycznie dzień i noc! Kto był, ten wie.
Fajne jest też po prostu wspólne siedzenie na tarasie i rozmowa. Trochę o pracy; co zrobić jak praca jest tak ciekawa, wciągająca, że chce się do niej wracać, bo najzwyczajniej w świecie jest to zajmujące! Trochę o pasjach, przygodach, podróżach czy ogólnie o życiu.
W biurze możliwości jest dużo – są szachy, poker, planszówki, gitara, rzutnik, itd.
W zależności od “turnusu” różne aktywności cieszą się zmiennym powodzeniem – jak był “turnus sportowy”, to wszyscy szli na treningi, jak był “turnus rodzinny” — wszyscy kładli spać swoje pociechy, itd. Jak będzie “turnus muzyczny”, wszyscy będą muzykować (biedni sąsiedzi!)
23:00
Czas spać – po takim dniu zasypia się super szybko (choć przyznaję, że czasem można się na tarasie przy tym tytułowym “wieczornym winie” zasiedzieć!)
Jutro czeka na nas kolejny dzień PhotoAiDowego workation w raju.
Też chcesz mieć taką pracę? Zobacz, jakich osób obecnie szukamy do PhotoAiD, aplikuj i… mam nadzieję, że do zobaczenia na Teneryfie!
Rafał Młodzki, jeden z założycieli PhotoAiD. Swoją drogę zawodową rozpoczął w 2009 roku jako doktorant w Instytucie Podstaw Informatyki PAN. Rok później wraz z braćmi stworzył serwis fiszkoteka.pl, gdzie objął rolę CEO. Rafał jest absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego i Freie Universität w Berlinie, gdzie studiował filozofię i informatykę. Obecnie mieszka na Teneryfie.